polityka referendum
Nie miałbym nic przeciwko wprowadzeniu do polskiego systemu #referendum jako (opcjonalnego) formalnego etapu legislacji (ustawa wchodzi w życie pod warunkiem…). Obecnie tego nie mamy, no i trzeba by w tym celu naprawić nonsensowny próg 50% frekwencji (zastępując go progiem 25% uprawnionych „za”), bo inaczej bojkot zawsze wygra.
W obecnym systemie politycy mogą po prostu przedstawić projekt ustawy i zobowiązać się nieformalnie, że przegłosują ją zgodnie z wynikiem referendum. Dobra wiadomość jest taka, że w takim układzie można w ogóle nie przejmować się progiem i powiedzieć: „po prostu głosujemy i tak to tak a nie to nie, będzie jak zdecydujecie”.
To może być jedyny możliwy w tej kadencji skuteczny sposób ruszenia ludzkich spraw takich jak #aborcja czy #równośćmałżeńska.
Trzy podstawowe zagrożenia to:
1. Konserwatyści stwierdzają że im to nie wystarcza jako polityczne alibi.
2. #Lewica upiera się że „nad prawami się nie robi referendów” i blokuje cały projekt.
3. Następuje zebranie paru takich tematów w jeden zbiorczy „pakiet postępowy”, po czym całość zostaje utopiona w niekończących się pretensjach o to czy „pakiet” jest wystarczająco „kompletny” i kto został z niego „wykluczony”, i ośmieszające próby dopisywania coraz bardziej odklejonych postulatów.
polityka referendum
Nie wiem czy kojarzysz koncept negatywnej inicjatywy ustawodawczej przez referendum: jeśli w ciągu vacatio legis (plus specjalne reguły dla krótkiego vacatio legis) zbierze się odpowiednio dużo podpisów przeciw ustawie, to vacatio legis jest przedłużane do najbliższej okazji do zorganizowania referendum, i ustawa wchodzi w życie wtedy i tylko wtedy gdy referendum przejdzie.
polityka referendum
W Szwajcarii.
Nie ma progu. Wydaje mi się, że jest to umotywowane tym, że jeśli zagłosuje 3%, to znaczy, że całej reszcie jest obojętne, więc te 3% którym nie jest powinno decydować. (Istotnym jest to, że referenda są grupowane i głosowane raz na kwartał. Zwykle jest z ~10 różnych referendów (część ogólnokrajowych, część kantonalnych, część gminnych), więc zagłosowanie lub nie w jeszcze jednym referendum jest decyzją, która nie wiąże się z dodatkowym wysiłkiem.)
(W przypadku innych referendów w Szwajcarii nadal nie ma progu, ale czasami jest mechanizm progopodobny: referendum "przechodzi" tylko gdy na tak głosowała większość wyborców ogólnie, oraz większość wyborców w większości kantonów. To dziwne sformułowanie naśladuje kształt dwuizbowego parlamentu.)
Więcej o ordynacji referendalnej: https://www.ch.ch/en/votes-and-elections/votes/popular-majority-and-majority-of-the-cantons (pominąłem wyżej przypadek obywatelskiej inicjatywy konstytucyjnej z rządową przeciwpropozycją, który jest troche bardziej skomplikowany).
Więcej o rodzajach referendów: https://www.ch.ch/en/votes-and-elections/referendum/ (te o których mówie wyżej to są "optional referenda").